Hej nazywam się Aga Rachwalak i opowiadam o szukaniu pracy, z humorem. Dlaczego z humorem? Może to dziwnie zabrzmi, ale szukanie pracy jest chyba najbardziej frustrującą sytuacją w życiu, jaka mnie spotkała. A mam trójkę dzieci, więc jest się czym frustrować :)
Jeżeli liczysz na to, że w tym wpisie pokażę Ci, jakie triki zastosować, by szybko znaleźć pracę, to niestety, bardzo się zawiedziesz. Zresztą, trudno, żebym dawała takie rady, skoro sama wciąż intensywnie poszukuję :) Kiedyś usłyszałam mądre zdanie, że kiedy osoba szuka pracy, to wraz z nią szuka jej cała rodzina. I to jest niestety, smutna prawda. Jak to zrobić, by całe zło i nieprzyjemności, jakie nas spotykają podczas tego wyzwania, nie niszczyły naszych drogocennych bakterii jelitowych i nie wpływały negatywnie na nasze relacje? Zapraszam do lektury!
Gdy zaczynałam rozsyłać pierwsze CV w listopadzie 2019 wiedziałam, że gdzieś tam czeka na mnie wymarzona praca, tylko wystarczy po nią sięgnąć. Udało mi się dostać na kilka rozmów kwalifikacyjnych i nic. Wszędzie ta sama odpowiedź – postanowiliśmy pójść dalej z osobami, które mają większe doświadczenie. A potem nastał marzec 2020… i już zapewne domyślasz się, co się stało. Nagle, jak za dotknięciem magicznej różdżki, zniknęły z portali wszystkie oferty pracy, na LinkedInie co drugi post miał hasztagi #szukampracy #koronny #poszukujęnowychwyzwań itd.
I w tym wszystkim ja, młoda matka (27 lat) trójki dzieci, zamknięta z nimi na 50m2, słuchająca piosenek z ,,Krainy Lodu” po raz sto jedenasty i próbująca znaleźć pracę. Jak tu nie zwariować?
UWIERZ W SIEBIE!
Jest dużo rzeczy, które mnie denerwują. Ale niektóre, to już mnie tak denerwują, że aż nie będę pisać jak bardzo, bo tylko się zdenerwuję jeszcze bardziej. Jedną z takich rzeczy jest kampania reklamowa McDonald’s, która ogłasza, że nie będą już używali plastikowych słomek do napojów. Super, ale to nie rozwiązuje problemu naszej planety nawet 0,00001%.
Drugą rzeczą, która mnie równie mocno denerwuje, to tzw. ,,luka w CV”. I seria artykułów ,,jak ukryć lukę w CV”, ,,jak przedstawić lukę w zatrudnieniu na rozmowie kwalifikacyjnej” itd. Jeśli Twoja luka jest spowodowana wyjazdem do Boliwii i pomaganiem lokalnym rolnikom w obsiewaniu pól – super! Chwal się tym – ciekawe doświadczenie, nowe umiejętności, potwierdzenie Twoich kwalifikacji językowych, odwaga w działaniu – sprzedaż siebie na rozmowie jak nic.
Jeśli Twoja luka jest spowodowana urlopem macierzyński, to schowaj ją głęboko do kieszeni. Nikogo to nie obchodzi, że jest to ciekawe doświadczenie, zdobyłaś nowe umiejętności, opanowałaś komunikatywność do perfekcji (nie mówiąc o negocjacjach), czy po prostu – jesteś odważna, bo przyjęłaś na siebie obowiązek wychowania małego człowieka. Jesteś chodzącym zombie, z wypisanym L4 na czole.
Luka w CV to jedno, kolejnym problemem jest, jak ją przedstawisz na rozmowie kwalifikacyjnej, jeśli w ogóle się dostaniesz do następnego etapu. Na początku uważałam (w sumie dalej tak uważam, a co), że trójka dzieci, to mój atut. Jest to żywe i namacalne potwierdzenie mojej znakomitej organizacji i multitaskingu. Niestety, świat rekrutacji nie jest jeszcze na to gotowy. Tylko na dwóch rozmowach dzieci nie były problemem (ba! na jednej nawet powiedzieli, że jak znowu zajdę w ciążę, to automatycznie z umowy B2B przechodzę na umowę o pracę. Podziękowałam grzecznie za wizję kolejnego dziecka, ale świadczy to bardzo dobrze o firmie!). Reszta? Jak tylko pada hasło ,,mam dzieci” to się zaczyna litania – to nie jest praca dla pani, bo:
– u nas w firmie jest dużo nadgodzin
– u nas w firmie jest praca na zmiany
– DZIECI ?? Liczba mnoga ?? Co pani zrobi jak będa chore ??
NIE NIE NIE NIE NIE NIE! I jeszcze raz i stanowczo, i kategorycznie NIE!
Okres urlopu macierzyńskiego to jest czas, kiedy nabywamy takich umiejętności, że wszystkim buty spadają. Jesteśmy szybsze niż Kobieta Kot, mądrzejsze niż Hermiona Granger i bardziej przewidujące niż prezenter pogody Tomasz Zubilewicz. O kompetencjach matek mogę rozpisywać się długo, ale co zrobić, gdy Ty czujesz, że jesteś najlepszą wersją siebie, a inni tego nie widzą?
Przede wszystkim nie daj sobie wejść na głowę! Bycie matką obdarzyło Cię wspaniałymi umiejętnościami, ale to nie oznacza, że to opiekowanie się dziećmi, to jedyny zawód, jaki możesz wykonywać. Jeżeli chodzi o CV to niewiele możesz zdziałać. Chyba, że pójść do doradcy zawodowego, który pomoże Ci stworzyć tzw. CV kompetencyjne, które podkreśla to, co umiesz, a nie doświadczenie.
Jak radzić sobie z nieprzyjemnymi komentarzami na rozmowie kwalifikacyjnej? Po pierwsze, nie wspominaj o dzieciach. Odkąd przestałam się tym chwalić, skończyła się dyskryminacja, co prawda ja czuję, że pozbawiam ich najlepszej cząstki siebie, ale dowiedzą się o moich super-mocach jak mnie zatrudnią. Po drugie, jak już się wyda, że jesteś matką, to bądź asertywna i ucinaj wszelkie dyskusje na ten temat, już na samym początku. Zaczyna się od niewinnego pytania zadanego przyjaznym tonem, a potem cała rozmowa toczy się na temat Twoich dzieci. Nie zadadzą Ci żadnego pytania o Twoje kompetencje, wezmą słoik z napisem ,,MATKA” i zamkną Cię w nim, szczelnie dokręcając pokrywkę.
Ja wiem, że to jest okropne, o czym piszę, ja też czuję się jak ostatnia oszustka. Ale co zrobić? Szukać firmy, dla której nie ma znaczenia Twoja sytuacja rodzinna? Powodzenia!
Opisać w internecie? Portal GoWork od dawna stracił na wiarygodności. Ja opisuję te historie na swoim blogu i poza kilkoma komentarzami wyrażającymi oburzenie zachowaniem rekruterów, nic się nie zmieniło. Złożyć pozew do sądu? Jak sobie pomyślę ile czasu to zajmie, ile pieniędzy i jak trudno będzie im udowodnić, że dopuszczają się dyskryminacji, to już mi się po prostu nie chce.
[EDIT: Zajrzyj tutaj, by wiedzieć co możesz zrobić jeśli jesteś dyskryminowany podczas rekrutacji – prawnik radzi]
Dlatego zaciskam zęby, szukam dalej i piszę bloga. Może ktoś to kiedyś przeczyta i się zreflektuje. Albo Ty przeczytasz i nie pozwolisz, by dotknęła Cię dyskryminacja. Albo przyjdzie jakiś Gandalf, krzyknie na wszystkich ciemiężców ,,you shall not pass” i po kłopocie :)
ZNAJDŹ WSPARCIE!
I nie mówię tu o wspierającym i kochającym partnerze! Nie dlatego, że wsparcie męża nie jest ważne, bo jest. Ale niestety, spójrzmy prawdzie w oczy – on (połowicznie) jest ,,winny” tej sytuacji, w której się znalazłaś. Gdyby nie jego plemnik, który trafił do Twojej komórki jajowej…. ale koniec z biologią! Przecież i tak, choćby oferowali Ci majątek Jeffa Bezosa i pupę Kim Kardashian, nie zamieniłabyś się nigdy w życiu, prawda? Dlatego, zamiast obwiniać cały świat, że jesteś mamą i szukasz pracy (uwierz mi, robiłam to i nic, świat nie usłyszał), pokażę Ci gdzie znaleźć miejsce, które daje kopa do działania!
W moim ukochanym Poznaniu działa grupa BiznesMam, które są tak wspaniałe i tak cudowne, że obojętnie co na ich temat napiszę, nie odda tego ogromu wsparcia, które od nich dostaję. BiznesMamy zrzeszają kobiety, które odważyły się zawalczyć o siebie i swoje kariery zawodowe. Wiele z nich po urodzeniu dziecka nie chciało wracać na etat, wiele z nich zaryzykowało dużo, by otworzyć swoje biznesy. A potem spotykasz się z nimi i dzieje się magia. Tam jest tyle dobrej energii, która wybucha po zetknięciu się tylu wspaniałych umysłów, że czujesz, jak ta energia wnika w Twoje ciało na zasadzie jakiejś osmozy albo innego biochemicznego wynalazku. Naprawdę, za każdą przedsiębiorczynią-mamą stoi inna historia, każda ma inne problemy, inne wyzwania, ale, jak tak stoją ,,w kupie” i piją kawę, i się śmieją, to są do siebie niesamowicie podobne. I ja, jak tak stoję i na nie patrzę, to myślę sobie, że może też, choć trochę, jestem do nich podobna? Chociaż nie prowadzę swojego biznesu, to jednak cel mam taki sam – pogodzić macierzyństwo z karierą zawodową. Warto, naprawdę warto otaczać się takimi osobami, które Cię po prostu rozumieją! Nie potrzeba nic więcej, dobrych rad, wymądrzania się, one po prostu spojrzą na te poplamione jeansy i nieuczesaną fryzurę, uśmiechną się i wciągną Cię do swojego kółka, byś na chwilę zajęła swój mózg czymś innym, niż ,,kiedy drzemka” i ,,gdzie mam pieluchy”.
Takie wsparcie możesz uzyskać nie tylko stacjonarnej organizacji. Chociaż zachęcam Cię bardzo mocno, być poszukała, czy nie ma jakiegoś takiego stowarzyszenia w Twoim mieście, a jeśli nie ma, to może je zapoczątkujesz?
Na fejsbuku, bodajże na grupie Pani Swojego Czasu, napisała jedna dziewczyna post o treści: ,,Hej, szukam pracy i zastanawiam się, czy nie chciałby ktoś utworzyć ze mną takiej wirtualnej grupy wsparcia. Napiszcie do mnie na priv”. Skoro sama szukam pracy, to napisałam. Utworzyła się konwersacja 10 dziewczyn na Messengerze, które przed każdą rozmową kwalifikacyjną proszą o trzymanie kciuków, albo dzielą się relacjami z rekrutacji. Choć może to wygląda banalnie, ale naprawdę, taka grupa daje dużo siły, gdy dopada zniechęcenie. Ta grupa żyje swoim życiem, czasami miesiąc się do siebie nie odzywamy, a czasami piszemy całymi tygodniami. To jest naprawdę miłe uczucie, kiedy wiesz, że gdzieś tam, pewnie na drugim końcu Polski, są takie dziewczyny, co Cię nie znają, a wspierają. Siła kobiet jest naprawdę niesamowita, trzeba tylko się otaczać takimi, które dzielą się dobrą energią, a nie złą. Zła energio, nara!
Gdzie szukać takiego wsparcia? W internecie, dobrze, nie jestem odkrywcza. Ale jeśli w Twoim mieście, jest jakaś kawiarnia, albo grupa zabawowa, gdzie spotykają się matki ze swoimi pociechami, to jest duże prawdopodobieństwo, że spotkasz tam inne kobiety, z którymi podbijecie męski świat biznesu!
NIE PODDAWAJ SIĘ!
Jest taka bajka o słoniu, który stał sobie samotnie przywiązany do drzewa jutowym sznurkiem. Miotał się, ocierał się o to drzewo, szarpał linkę, znowu się miotał i nic. Cały czas był przywiązany. W końcu się poddał, usiadł i poczekał na śmierć. Gdyby tylko wiedział, że jak jeszcze raz pociągnie, to sznurek, mocno nadwyrężony poprzednim jego działaniem, po prostu pęknie i go uwolni…ale nie wiedział. Za to Ty wiesz, że każde wysłane CV może być TYM, które zapewni Ci pracę. Ja wiem, że pandemia, dramat z ofertami, dramat ze szkołą i przedszkolami, sam dramat. Ale naprawdę – jeżeli teraz się poddasz, to nie zmienisz swojej sytuacji. Kiedy już będziesz czuła, że odpuszczasz, że nie zniesiesz kolejnego czekania na informację zwrotną, której nigdy nie dostaniesz, że na samą myśl o ,,pracuj.pl” masz odruch wymiotny, pamiętaj! Od wymarzonej pracy może Cię dzielić już tylko jeden krok. Nie chcesz być jak ten słoń, prawda?
A jeśli to nie pomoże, bo wiesz, że jesteś wyjątkowa i wspaniała, bo masz wspaniałe wsparcie u innych i nie poddajesz się, a mimo wszystko czujesz, że Twoja frustracja wynikająca z szukania pracy Cię przerasta, to idź na badania. Obniżony poziom żelaza i magnezu wpływają na większe uczucie zmęczenia, a co za tym idzie, łatwiejsze zniechęcenie. Do tego warto zbadać hormony tarczycy, one niestety bardzo często odpowiadają za wahania nastroju, czy w ogóle stany depresyjne. I na koniec – poziom witaminy D. Idzie jesień, dni się robią coraz krótsze, słońca coraz mniej, organizm nie ma jak wytworzyć tej życiodajnej witaminy. Dlatego jak podajesz ją swoim dzieciakom, to sobie również zapodaj kilka kropelek :) Zamieszczone powyżej informacje nie są poradą lekarską, przed skorzystaniem z nich skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutom, gdyż każde działanie niewłaściwie stosowane, zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu.
Jeśli pomimo dobrych wyników i wszystkiego innego co napisałam, czujesz, że życie wymyka Ci się spod kontroli, to warto udać się do psychologa. A może jednak to zdanie trzeba by wstawić na sam początek tego posta? To już zależy od Ciebie i Twojej decyzji. Jedno wiem, jeśli szukasz pracy i jesteś mamą, to przygotuj się na długą walkę o samą siebie. I bardzo często skorzystanie z profesjonalnej pomocy, czy to doradcy zawodowego, czy psychologa, po prostu Ci pomoże i zdejmie z Twoich barków dodatkowy ciężar!
Ze swojej strony trzymam za Ciebie kciuki, mocno mocno! I na sam koniec, jak zwykle – pozdro600!
Autor: Agnieszka Rachwalak z bloga Mama Do Pracy